Czwartek, 12 lipca.

Wyjątkowo męczącą miałem podróż powrotną z Polski. Na samym początku autobus staną pod samą Warszawą i stygł pół godziny, bo silnik się przegrzał. Potem było tylko gorzej, ale na szczęście za granicą czekał na nas sprawny, nowiutki autokar. Podróż zajęła mi pełne 24 godziny. Mimo wszystko znalazłem siły na zamontowanie nowego kranu w kuchni, a potem spałem 12 godzin.

Dodaj komentarz