Sobota, 15 września.

Niestety cała moja praca przy źródełku poszła na marne. Podchodzi skądś woda, uniemożliwiając prace uszczelniające. Znów będzie prowizorka, jak zwykle najbardziej skuteczna. Marzeniami wracam do Kizich Ułochów. Wyraźnie widać proces zarastania połoniny. Kosówka powolutku, ale nieubłaganie bierze połoninę w posiadania. Proces można odwrócić umożliwiając wypas owiec, ale póki co, hodowla owiec jest nieopłacalna.

Piątek, 14 września.

Siano ułożone już w piękny stóg. Wizyta w Werchowynie, jak w każdy czwartek, była bardzo owocna. Nakupiłem jedzenia na cały tydzień, najadłem się w Lubawie i chociaż nie było jazykiw, zadowoliłem się widbywną. Łaziłem po Werchowynie do siedemnastej, na tyle pozwoliły mi kolana. Dziś nareszcie remont źródełka. Zacznę od wywiezienia na miejsce agregatu prądotwórczego, żeby opalarką wysuszyć resztki wilgoci w zbiorniku.

Czwartek, 13 września.

Drugi dzień pięknej pogody. Jeśli tak dalej pójdzie, jutro zabiorę się do końcowych prac przy źródełku. Trzeba w końcu przygotować je do zimy. Siano Iwana trochę sczerniało, ale podobno jeszcze nadaje się do użytku, jednak ostatnie zdanie w tym temacie będą miały krowy. Noc była bezchmurna, ale temperatura nie spadła poniżej 10 stopni.

Środa, 12 września.

Od rana pełna lampa! Nie dość, że pogodnie, to jeszcze wyraźnie cieplej. Już nie będę musiał przepalać w kominku. Dziś przyjdzie ekipa do siana i okaże się, co z niego zostało. Często przy budowaniu stogu kolejne warstwy siana posypuje się solą, żeby powstała kiszonka. Ciśnienie rekordowo wysokie, jak na chatkę, 908 hektopaskali

Wtorek, 11 września.

Słoneczko! Nie jest jeszcze ciepło, ale widać, że ciężko pracuje, żeby siano Iwana wyschło. Dziś cerkiewne święto, więc dopiero jutro ekipa przyjdzie zebrać to, co zostało z siana po tygodniu moknięcia. Zasypałem wczoraj wykop przy zachodniej ścianie, gdzie ułożyłem instalację odwadniającą. Może zniknie nieprzyjemny zaciek w łazience.

Poniedziałek, 10 września.

Już jest znacznie lepiej. Chmury odsłoniły Kostrzycę, słońce leniwie wyłazi zza chmur i sprawdza, czy jeszcze warto suszyć iwanowe siano, od pięciu dni moknące na deszczu. Moje pranie też może zacznie schnąć, ale przynajmniej dobrze się wypłukało. Rano było 12 stopni ciśnienie powolutku idzie do góry.

Niedziela, 9 września.

Dziś pochmurno od rana, ale podobno ma już nie padać. Rzeczywiście ciśnienie idzie w górę. Jutro ma już być słonecznie i bez opadów. Iwan w kłopocie, bo 4 dni temu skosił trawę, zebrał w kopki, ale nie zbudował stogu, a kopki od tego czasu mokną na deszczu. Chyba to siano będzie już musiał spisać na straty. Jest tylko 10 stopni, a lekki wiatr pogłębia wrażenie chłodu.

Sobota, 8 września.

Udało się koledze wyjechać z Dzembroni. Mostu wprawdzie nie było, ale przejechał brodem. Pogoda taka, że wracam marzeniami do Kizich Ułochów. Kiedyś były to tereny wypasowe stai w Gadżynie, dogorywają kwasolubne roślinki żyjące na owczych odchodach. Długi czas nie miały tam wstępu inne, niż dzikie, zwierzaki, a teraz znów pojawiły się konie.

Piątek, 7 września.

Nie zawsze naprawa mostu cieszy. Turysta chciał wyjechać z Dzembroni, ale niestety okazało się, że nie ma mostu, bo rozebrany do remontu. Możliwe, że uda się auto przewieźć brodem, przy pomocy Ziła. Hondzik nie chce pracować. Dobrze, że wczoraj przywiozłem żwir z Bystreca, więc mogę spokojnie szukać przyczyn uszkodzenia, nie przerywając sobie pracy nad osuszeniem zachodniej ściany chatki.